Opuszczone przez dorosłych miasto tonie w brudzie i rozkładzie moralnym. Świat staje się czarno biały, szary, brudny. Niewielka grupka dzieciaków, które pozostały nie wie jak się sobą zająć, nie odróżnia dobra od zła. Brudne ulice, poplamione ściany budynków, opuszczona okolica tylko prosi się, by ktoś wreszcie o nią zadbał. Nikt niestety zdaje się nie dostrzegać różnicy, między życiem a egzystencją.
Odrobina sensu w małym świecie Asha
Tam właśnie znajdujemy Asha, który inaczej od innych, znalazł dla siebie sens życia w malowaniu rozmaitych rysunków i stworzeń nie z tego świata. Niestety jego kolegom nie podoba się pasja chłopca. Niszczą jego dzieło i wysyłają go w podróż w jedną stronę na latarnię morską.
Magiczny artefakt
Tam właśnie zmienia się jego dotychczasowe życie. Znajduje pędzel, dzięki któremu jest w stanie ożywiać swoje malowidła. Zaczyna nim malować na latarni morskiej, a następnie rozpoczyna przeobrażenie tego starego i zgorzkniałego portowego miasta w piękną i zdatną do życia infrastrukturę, którą ożywia swoimi rysunkami.
Asha jest sam w swoich działaniach. Inni za wszelką cenę próbują go złapać, by przestał malować na ścianach budynków.
Więcej blasku
Stworzenia, które maluje, mają wobec niego swoje małe wymagania. Mianowicie by, dodał im nieco więcej urokliwych widoków na ich ścianach lub namalował drzewko owocowe i gwiazdy na niebie. Inwencja twórcza jest pozostawiona graczowi, który może dać się wciągnąć tego rodzaju zabawie lub przejść obok tego świetnego rozwiązania nie dając sobie szans na udaną rozrywkę. Dzięki tej mechanice i klimatowi gry, rysunki naprawdę dodają życia ponurym ścianom i szarym uliczkom.
Małe potyczki
W późniejszym etapie gry, gdy wszystko zaczyna się powoli źle układać, zadaniem gracza jest walka ze złymi stworzeniami z rysunków, dzięki czemu możemy poczuć tu też odrobinę szybszej akcji. Nie ma się jednak o co martwić, bo walka nie jest bardzo wymagająca, choć z ciekawą mechaniką. Ostatecznie dochodzimy też do udanego zakończenia tej opowieści.